Owsianka

Jaka powinna być dobra owsianka? Różnorodna. 
Płatki owsiane można urozmaicić (lub zastąpić) płatkami innych zbóż – np. żytnimi, pszennymi, jaglanymi bądź gryczanymi. Stałym elementem owsianek zarówno moich pacjentów jak i moich są też nasiona lnu – siemię lniane. Szacuje się, że już 2 łyżki dostarcza odpowiednią ilość kwasów tłuszczowych omega-3 (z uwzględnieniem konwersji). Zamiast siemienia lnianego można również dodać nasiona chia (szałwii hiszpańskiej). Ona również jest źródłem tych samych cennych składników. W zależności od upodobań na tym etapie możemy urozmaicić owsiankę wiórkami kokosowymi, ostropestem plamistym, migdałami, suszonymi owocami, inuliną (lub innym słodzikiem) bądź też przyprawami. Wśród nich sprawdza się cynamon, kardamon, imbir, wanilia, otarta skórka z cytryny, pomarańczy lub kakao (warto wypróbować w połączeniu z chilli). Następnie owsiankę gotuje się z mlekiem krowim lub roślinnym albo na wodzie. Niektórzy zalewają wieczór wcześniej „na zimno” i zostawiają na noc by do rana płatki zmiękły. Ja jednak preferuję wersję „na ostatnią chwilę”, czyli zalanie wrzątkiem i zostawienie do zmiękczenia na czas przygotowania innych składników. Z jednej strony niweluje to zawartość substancji o działaniu antyodżywczym – kwasu fitynowego, przez który nie wchłaniamy wielu cennych składników zawartych w zbożach (np. żelazo, wapń, cynk, magnez). Z drugiej natomiast nie zwiększa znacznie indeksu glikemicznego, co jest szczególnie ważne w cukrzycy i insulinooporności – jakże częstych współtowarzyszy otyłości. Gotując możemy dorzucić od razu niektóre owoce czy warzywa – np. ugotowaną wcześniej marchewkę lub pietruszkę (tak jest, nawet w wersji na słodko!) albo jabłka. Możemy też owoce dodać już osobno. Najpyszniejsze są oczywiście letnie owoce – jagody, maliny, truskawki. Poza sezonem do wyboru mamy owoce mrożone i egzotyczne. Świetnym dodatkiem jest mały banan, który nie tylko dosłodzi nam posiłek, ale będzie jednocześnie zastrzykiem potasu. Do tego warto dosypać jeszcze pokrojone orzechy (byle z umiarem – u większości sprawdza się nie więcej niż 2-3 szt), ewentualnie polać jogurtem bądź kefirem. W owsiankach ważny jest ten dodatek produktów białkowo-tłuszczowych, jak orzechy i nasiona, gdyż dzięki nim zmniejsza się indeks glikemiczny (czyli to jak szybko rośnie poziom cukru we krwi po spożyciu) całego dania.
Dlaczego w ogóle polecamy owsiankę? U wielu osób (choć nie u każdego), jest to bardzo dobry posiłek na początek dnia. Jest wysoko odżywcza i jednocześnie syci na długo. Składniki płatków owsianych mają udokumentowane działanie przeciwzakrzepowe i antyutleniające, zapobiegają również zaburzeniom perystaltyki jelit oraz odżywiają

nasze bakterie jelitowe. Cenne składniki możemy też razem z nią przemycić dodając choćby wspomniane nasiona lnu, na które wiele osób nie ma pomysłu innego niż picie zeń bezsmakowego kisielu.
Czy owsianka jest dla Ciebie? Spróbuj! Jeśli czujesz zastrzyk energii i długotrwałą sytość – może to być świetne śniadanie dla Ciebie.
Jeśli jednak masz zaburzenia glikemii takie jak cukrzyca czy insulinooporność dobrze jest uprzednio skonsultować się z dietetykiem. Natomiast w przypadku nadwrażliwości na gluten bądź celiakii upewnij się, że Twoje płatki posiadają symbol przekreślonego kłosa (produkt wolny od glutenu).

Sernik oszustów, czyli sernik na zimno z kalafiora, szpinaku i awokado

sernik z awokado jedz zdrowiej

Na początek składniki:
Spód:
45 g migdałów
10 g orzechów brazylijskich
25 g nasion lnu
30 g pestek dyni
35 g suszonych fig (3 sztuki)
15 g gorzkiej czekolady (pasek)
20 g oleju kokosowego nierafinowanego
12 g miodu (2 łyżeczki)

Główna masa:
250 g ugotowanego kalafiora (ok. 1/3 główki)
90 g obranego awokado (ok. 1/2 sztuki)
400 g serka wiejskiego (2 opakowania, może być „lekki”)
100 g szpinaku
Otarta skórka i sok z 2 cytryn i 1 limonki (ok. 110 g soku z cytryny + 50 g limonki i ok. 10 g skórki z obu owoców)
100 g ksylitolu
60 g cukru (najlepiej pudru)
20 g żelatyny rozpuszczonej w wodzie

Składniki spodu miksujemy blenderem na względnie jednolitą masę, ale z grudkami. Spód tortownicy (20 cm) wykładamy papierem do pieczenia i zamykamy jej rant. Wykładamy masę lekko dociskając, tak by tworzyła spójną warstwę (ok 2 milimetrową). Wkładamy do lodówki by się zestaliła.

Składniki górnej części sernika blendujemy na gładko. Najlepiej użyć do tego blendera kielichowego – wtedy staje się ona bardziej puszysta, ma wewnątrz bąbelki powietrza przez co sprawia wrażenie ptasiego mleczka. Można też użyć blendera ręcznego („żyrafy”) – wtedy nie ma tych pęcherzyków i sernik jest nieco bardziej zbity. Masę przelewamy na wcześniej schłodzony spód i wkładamy do lodówki do stężenia.

A teraz jak się ma skład takiego sernika do tradycyjnych ciast tego typu? Otóż 100 g, czyli ciut mniej niż 1/12 całości ma 141 kcal, 6 g białka, 7 g tłuszczu, 18 g węglowodanów, 2 g błonnika. Przy użyciu serka wiejskiego light, będzie miał odrobinę mniej kalorii i tłuszczu, za to więcej węglowodanów.
Sernik wiedeński lub krakowski mają ponad 2 razy tyle kalorii. Choć niektóre serniki na zimno mogą pochwalić się zbliżoną kalorycznością to już gorzej z wartościami odżywczymi i zawartością błonnika.
W serniku oszustów znajdziemy więcej witaminy C, E, K, folianów, potasu, magnezu i selenu niż w innych sernikach. Te pieczone, za sprawą jaj w składzie, mogą pochwalić się większą ilością witaminy A, B2, wapnia, a czasem też żelaza, jednak porównując mój sernik warzywny do tradycyjnego sernika na zimno – pobija go także wśród tych składników.
Wisienką na torcie jest o połowę mniejsza ilość cukru i większa ilość nienasyconych kwasów tłuszczowych, oraz moc antyoksydantów pochodzących z warzyw i cytrusów.
Nie oszukujmy się – wciąż są to ilości rzędu kilku-kilkunastu procent dziennego zapotrzebowania (w porywach do 35% w przypadku selenu), jednak każdy nasz posiłek powinien nam przynosić poza kaloriami jak najwięcej wartości odżywczych (szczególnie witamin i minerałów). Możecie spróbować przemycić ich trochę na stół wielkanocny właśnie w postaci deseru. Ja przetestowałam go ostatnio na urodzinach babci. Sernik warzywny na słodko w pierwszej chwili budził zdziwienie, ale wszystkim smakował. Nawet mojej mamie, która zwykle nie lubi zdrowszych wersji deserów. Możecie to uznać za najlepszą rekomendację 😉

7 powodów dla których warto iść do dietetyka

Zastanawiasz się po co iść do dietetyka i czy warto skorzystać z jego usług? Oto kilka głównych zalet płynących z takiej współpracy:

1. Dowiesz się na czym polega zdrowe żywienie.

Nie raz słyszałam teksty w stylu „a po co komu dietetyk kiedy w internecie można znaleźć samemu informacje o zdrowym żywieniu”. W sumie prawda, że można, ale nie każdy wie jak wyłowić z masy informacji te które są prawdziwe. Nastały takie czasy gdzie specjalistów od żywienia niemal tylu co ludzi. Każdy kto „wykształcił” się na University of YouTube i zrobił dodatkowy fakultet na Google Institute of Medicine uważa się wystarczająco kompetentny by dawać dobre rady na forach i fejsbukowych grupach. Do tego mamy całą masę „specjalistów” po kursach z zakupów grupowych, a w najlepszym przypadku po podyplomówkach. Nie musi to znaczyć, że nie są dobrymi dietetykami, ale w moim odczuciu są dużo mniej wiarygodni i wykształceni niż dietetyk po dwustopniowych studiach dietetycznych, który dokształca się na certyfikowanych szkoleniach. Dopóki nasze polskie prawo nie dogoni innych państw regulując dostęp do zawodu, tak by dietetykiem mogła się nazwać tylko osoba z odpowiednim wykształceniem i wiedzą, dopóty warto weryfikować kto uczy nas zdrowego żywienia i kto jest autorem informacji jakie czytamy w sieci.
Co bardzo ważne, u profesjonalnego dietetyka dowiesz się na czym polega zdrowe żywienie CIEBIE. Wiele informacji na temat zdrowego żywienia, nawet na wiarygodnych stronach, jest zaleceniem ogólnym, nie uwzględniającym indywidualnych różnic. Spotykam się często z zarzutami np. wobec piramidy żywieniowej IŻŻ, jak może polecać mleko skoro niektórzy mają nietolerancję laktozy, albo że innym szkodzi gluten a w piramidzie jest pieczywo itd. Piramida to przedstawione zalecenia dla całej populacji i to w najprostszej formie, taki punkt wyjścia do weryfikacji. U niektórych osób, gdy uwzględni się ich indywidualne potrzeby i schorzenia zdrowotne, taka piramida może wyglądać zupełnie inaczej. Zwykle dietetyk sformułuje zalecenia po pierwszej wizycie, a czasem po dłuższej współpracy musi je zmodyfikować. Co też ważne, zalecenia dietetyczne stworzone dla Ciebie prawdopodobnie mogą się różnić od tych jakie dostałaby Twoja koleżanka z pracy. Dlatego nie należy dzielić się otrzymanymi wskazówkami i jadłospisami z innymi osobami.

2. Jeśli chorujesz – dietetyk dobierze Ci żywienie wspierające leczenie. 

Tu ponownie można się odnieść do informacji w pierwszego punktu. Osoby bez solidnej podstawy z fizjologii, biochemii czy anatomii powinny trzymać się z daleka od porad dietetycznych dla chorych osób. Przede wszystkim dlatego, że podchodzą one dużo mniej krytycznie do informacji rozpowszechnianych przez coraz popularniejszych szarlatanów pokroju Jerzego Zięby (który sam skończył Akademię Górniczo-Hutniczą) i chętniej wcielają je w praktyce dietetycznej. Nie wiedząc jak funkcjonuje ludzki organizm łatwo o pomyłkę lub bezzasadną, dietę eliminacyjną. Dobry dietetyk stworzy jadłospis na bazie wiedzy opartej o dowody naukowe, ale również (przeprowadzając wnikliwy wywiad żywieniowy) weźmie pod uwagę indywidualną reakcję na produkty. Będzie również reagował i modyfikował dietę w zależności od samopoczucia i wyników badań pacjenta.

3. Dowiesz się więcej o swoim organizmie.

Większość dietetyków dysponuje w swoim gabinecie analizatorem składu ciała. Do prowadzenia pacjenta nie jest on niezbędny – sama zanim założyłam własną działalność odchudzałam z sukcesami rodzinę i znajomych w oparciu o zwykłą wagę łazienkową i centymetr krawiecki. Czasem jednak taki sprzęt się przydaje, zwłaszcza gdy rozpoczynamy odchudzanie wraz ze zwiększeniem ilości ruchu. Zwykła waga nie pokaże nam, że wzrasta nam ilość mięśni, a spada ilość tłuszczu, a widząc że mimo naszych wysiłków wskazówka ani drgnie łatwo stracić motywację i porzucić wdrażane zmiany stylu życia. Mięśnie ważą więcej niż tłuszcz i analizator pokaże nam zmiany proporcji między tymi składowymi ciała. Poza tym, dzięki niemu przy pierwszym badaniu możemy się dowiedzieć czy nasza duża masa ciała wynika wyłącznie z dużej ilości tłuszczu, czy również ze sporego odsetka mięśni. Osoby szczupłe mogą się również zdziwić dowiadując się, że jednak też mają niezłe zapasy tłuszczu, ale schowanego wewnątrz jamy brzusznej (co dla zdrowia jest gorsze niż gdyby był to tłuszcz podskórny).

4. Oprócz wsparcia żywieniowego otrzymujesz też wsparcie motywacyjne.

Zmiana nawyków żywieniowych to nie jest łatwa sprawa. Dietetyk to rozumie i dlatego zawsze musi być po trochu psychologiem czy dietocoachem. Jeśli pacjent wykazuje chęć poprawienia swojej diety, dobry specjalista pomoże mu ten zapał podtrzymać. Pamiętaj jednak, że zadaniem dietetyka jest wskazanie Ci właściwej drogi, ale to Ty jesteś odpowiedzialny za to czy tą drogą podążysz i osiągniesz cel. Od samego patrzenia na dietetyka jeszcze nikt nie schudł – efekt wymaga pewnego wysiłku także od pacjenta. Z dietetykiem, w kwestii żywienia, trzeba być szczerym, dzielić się swoimi odczuciami, reakcjami organizmu na dane produkty, pytaniami. Dzięki temu on skroi Ci dietę na wymiar i wyjaśni wszelkie wątpliwości, a Ty z przyjemnością ją będziesz stosować ciesząc się efektami.

5. Będzie Ci łatwiej wytrwać w postanowieniach korzystając z pomocy dietetyka niż działając na własną rękę.

Wydaje nam się, że skoro jedzenie towarzyszy nam każdego dnia to nie ma przed nami tajemnic i świetnie się sami na tym znamy. Poczytamy w internecie parę rad pod tytułem „jak schudnąć?” i możemy sami brać się do dzieła. Gdyby było tak łatwo pewnie połowa żywieniowców mogłaby zwinąć interes. Dobry dietetyk nie tylko pomoże Ci schudnąć czy osiągnąć inny upragniony cel (np.poprawę wyników badań krwi), ale też zadba by przez okres dążenia do niego wykształcić w Tobie nawyki żywieniowe i poda wskazówki pozwalające utrzymać efekt. Jest jeszcze jedna rzecz, która jednak bardzo pomaga w wytrwaniu w postanowieniu odchudzania, poprawieniu wyników badań itd. Nadzór specjalisty sam w sobie działa mobilizująco, choćby dlatego, że nie lubimy się tłumaczyć dlaczego rezygnujemy z walki o coś na czym wcześniej nam zależało (zwłaszcza jeśli się też opłaciło dłuższą współpracę).

6. Nie potrzebujesz worka magicznych specyfików i gadżetów odchudzających.

W telewizji i internetach na każdym kroku można spotkać się z reklamami cudownych suplementów i wyrobów medycznych mających rzekomo odchudzać. Niestety, zwykle jedyne co odchudzają to portfel. Żadne z tych magicznych preparatów i gadżetów zdumiewającej kariery nie zrobiły co jest najlepszym dowodem na to, że są zwyczajnie nie skuteczne. Lepiej zainwestować w wizytę u dobrego dietetyka i ewentualnie zajęcia ruchowe. Profesjonalny dietetyk u przeciętnego pacjenta nie zaleca suplementów (a już na pewno nie jest to długa lista jak z pewnych „naturalnych domów”). Zazwyczaj wcześniej poleci zrobić stosowne badania jeśli podejrzewa, że suplementacja jest potrzebna, np. pomiar stężenia witaminy D we krwi, której niedobory są bardzo częste.

7. Nie musisz zastanawiać się „co zjeść na obiad?”

Jeśli współpracując z dietetykiem korzystasz z jadłospisów masz jedną rzecz całkowicie z głowy: zastanawianie się co kupić i co zjeść na śniadanie/przekąskę/obiad/kolację itd. Dostajesz gotowy plan, z przepisami, a także u niektórych dietetyków (np. poradni dietetycznej „Jedz zdrowiej”) listę zakupów. Oszczędzasz czas na myślenie o posiłkach i błąkanie się po alejkach sklepowych, który możesz spożytkować np. na przygotowanie smacznego i zdrowego obiadu. Dzięki kupowaniu wyłącznie rzeczy potrzebnych do realizacji jadłospisów unikasz kupowania słodyczy, które mogłyby kusić „między posiłkami”.

Sukcesy moich pacjentów #1

pacjenci jedz zdrowiej